Poniżej znajdziecie niedługi wywiad z czasów, gdy Terry Pratchett i Neil Gaiman po raz pierwszy promowali swoją wspólna powieść „Dobry Omen”, 15 lat temu. Calość pochodzi z magazynu Locus z lutego 2006 gdzie można przeczytać całą rozmowę z nimi – znowu razem… prawie.
Niezależnie od siebie odwiedzili redakcję Locusa tydzień po tygodniu; w tamtym czasie tytuły napisane przez obu z nich znajdowały się na liście bestselerów New York Timesa.
Pratchett & Gaiman: duet
Neil Gaiman: „Nasz pierwszy wywiad radiowy odbył się w Nowym Jorku, a dziennikarz zadawał pytania w rodzaju: „Kim jest Agnes Nutter? Jaka jest jej historia? Czy nadciąga Armageddon?” itd. Po chwili dotarło do nas, że on nie miał pojęcia, że to fikcja. Myślał, że posadzono przed nim dwóch świrów, którzy natrafili na stare przepowiednie i przewidywali, że świat zmierza ku końcowi.”
Terry Pratchett: „Jak tylko to zrozumieliśmy, zrobiło się naprawdę zabawnie. Mogliśmy przejąć kontrolę nad wywiadem, bo wiedzieliśmy, że on nie ma na tyle wiedzy, by nas powstrzymać.”
NG: „No i właśnie wtedy stworzyliśmy duet.”
NG: „Próbujemy sprawdzić ile przemądrzałych odpowiedzi jesteśmy w stanie wymyślić, gdy ktoś pyta w jaki sposób współpracowaliśmy.”
TP: „Napisałem wszystkie słowa, a Neil złożył je w pewne znaczące wzorce… To nie była sytuacja, kiedy jeden facet dostaje 2/3 pieniędzy, a drugi odwala ¾ roboty.”
NG: „Nie było tak, że ktoś pisze konspekt na trzy strony, a później ktoś inny tworzy całą powieść i jego imię jest dopisane na okładce małym druczkiem”
TP: „Nie działaliśmy w ten sposób głównie dlatego, że moje i jego ego walczyły przez cały czas i chcieliśmy wydrzeć sobie nawzajem najlepsze kąski.”
NG: „Obaj mamy ego wielkości jądra planety.”
TP: „Prawdopodobne najbardziej znacząca zmiana, jakiej nie sposób nie zauważyć [porównując wydanie brytyjskie z amerykańskim] to zmieniona kolejność nazwisk. W amerykańskim wydaniu są na odwrót [Gaiman jest tam na pierwszym miejscu].”
NG: „W angielskim wydaniu są na odwrót.”
TP: „Jesteśmy gotowi przyznać, że drugi z nas miałby możliwość, żeby zająć nasze miejsce. Neil mógłby napisać książkę ze Świata Dysku, ja mógłbym stworzyć komiks o „Sandmanie”. Jego książka o Świecie Dysku nie byłaby dobra, podobnie jak mój komiks o „Sandmanie”, ale…”
NG: „…jesteśmy jedynymi znanymi nam ludźmi, którzy mogliby w ogóle podjąć próbę.”
TP: „Musze zaznaczyć, że jest tu pewna uwaga. Nie sądzę, by którykolwiek z nas miał w sobie odrobinę tej szczególnej magii, którą niektórzy wkładają w swoją pracę, ale myślę, że mamy warunki rozumienia mechanizmów jak to zrobić.”
NG: „Jest taki pułap, na którym zdajemy się dzielić wspólny umysł w sensie tego, co przeczytaliśmy i co do tego wnosimy.”
TP: „Ludzie, którzy przeczytali wiele książek ze Świata Dysku oraz wiele komiksów „Sandman” zasadniczo dowiedzą się, że – przykładowo – Neil przeniósł do jednej z części „Sandmana” fragment jednej z książek ze Świata Dysku. Zauważyłem to w sklepie i powiedziałem: „Ty draniu! Podchwyciłeś moje zdanie. Wszystkim tak się ono podoba, a Ty je sobie zabrałeś.”
Jak więc rozpoczęła się współpraca nad „Dobrym Omenem”?
TP: „Parę lat temu Neil napisał kilka tysięcy słów, które były częścią głównego wątku „Dobrego Omenu.”
NG: „Nie wiedziałem co dalej, więc odłożyłem to na bok i pokazałem Terry’emu. Ktregoś dnia zadzwonił do mnie i powiedział: ‘Pamiętasz tamtą fabułę? Wiem, co wydarzy się dalej. Chcesz współpracować, czy chcesz mi to odsprzedać?’ A ja powiedziałem: ‘Wybieram współpracę.’”
TP: „Najlepsza możliwa decyzja! Nie chciałem patrzeć, jak dobry pomysł się marnuje. Okazało się, że w miarę pisania narastało wokół niego coraz więcej rzeczy. Ponadto Neil i tak to zgubił, więc trzeba było przepisać wszystko od nowa.”
NG: „Straciłem kopię z dysku, więc dałem mu wydruk, co oznaczało, że musiał go przepisać. Ciągle go zmieniając.”
TP: „Zmieniałem go, żeby następne fragmenty pasowały. Wszystko jakoś szybko ruszyło do przodu, jako że obaj prześcigaliśmy się w wymyślaniu kolejnych dobrych fragmentów, mieliśmy więc do tego wymówkę. Każdy z nas opanował pewne wątki, których uczepiliśmy się jak rzepy.”
NG: „Jak niechęć, z jaką przekazałem Czterech Jeźdźców Apokalipsy Terry’emu, gdy dotarli do bazy lotniczej.”
TP: „Rzadko pozwalam Neilowi maczać palce w jakimkolwiek fragmencie, który dotyczy samego Adama Younga.”
NG: „Kiedy dotarliśmy mniej-więcej do końca, mogliśmy w rzeczywistości zobaczyć, których postaci nie napisaliśmy. Postanowiliśmy więc wrócić do tego i napisać przynajmniej jedną czy dwie sceny z jakimikolwiek postaciami, których do tamtego momentu nie napisaliśmy.”
TP: „O ile istnieje w ogóle jakiś wzorzec, przemyśleliśmy to, jakie motywy się pojawiły, a później każdy z nas zajął się jednym motywem i wplótł ten konkretny wątek.”
NG: „Oczywiście inny model to ten, kiedy Ty piszesz swoją część rano, a ja moją późną nocą.”
TP: „Co oznacza, że zawsze gdzieś, ktoś fizycznie pisał „Dobry Omen”.”
NG: „Trwało to dziewięć tygodni. ”
TP: „Traktowaliśmy„Dobry Omen” jako pracę sezonową na lato. Pierwszy szkic był czystą, niczym niezmąconą zabawą. Później nastąpiło 9 miesięcy wytężonej pracy, a później przetarg.”
NG: „Kiedy jesteś w takiej sytuacji, że masz trzech agentów, pięciu wydawców i te sprawy…”
TP: „Nasza przyjaźń przetrwała tylko dlatego, że mieliśmy innych ludzi, na których mogliśmy pokrzyczeć. Mogłem więc powiedzieć: ‘A masz, Ty draniu!’ i uderzyć jego agenta.”
NG: „Jedna rzeczą, której nauczył mnie Terry podczas wspólnego pisania książki było to, jak tego nie robić. Zbyt wiele zabawnych książek się nie udaje, ponieważ ludzie chcą tam upchnąć każdy żart, jaki przyjdzie im na myśl i setnie się ubawić, aż wychodzi im tylko zbiór gagów.”
TP: „Sporym problemem, na jaki natykasz się podczas współpracy nad zabawną książką jest to, że zaczynasz z gagiem, który jest świetny, zabawny, ale kiedy zaczynasz o nim dyskutować z partnerem, przestaje być dobry. Z Twojej perspektywy to stary żart, więc unikasz go brnąc w to głębiej i głębiej. Umieszczasz tam w końcu szczególny rodzaj humoru dla ludzi, których praca opiera się na humorze. Podczas pracy musisz stanąć z boku i powiedzieć ‘Nieważne, że my jesteśmy znudzeni tym żartem, ale czy czytelnik również uzna go za nudny, gdy będzie dla niego świeży?’”
NG: „Jedną z fantastycznych rzeczy jeśli chodzi o humor jest to, że możesz podsuwać ludziom rzeczy z humorem, używać go na osłodę. Możesz więc w sumie mówić im różne rzeczy, dawać im komunikaty, być strasznie, strasznie poważnym i strasznie, strasznie mrocznym, ale ponieważ wszystko jest okraszone żartem, ludzie podążą za Tobą i pójdą dużo dalej, niż gdyby ten żart się nie pojawił.”
TP: „Książka ma swoje zabawne momenty i dobrze nam się je tworzyło, ale jej rdzeniem jest to, że Adam Young musi zdecydować czy wypełnić swoje przeznaczenie i stać się Antychrystem na dymiących szczątkach Ziemi albo zdecydować, że tego nie chce. Ma wybór, podobnie jak my. Myślę, że w tym zakresie symbolizuje ludzkość.”
TP: „Należy mieć na względzie to, że kiedy my pisaliśmy „Dobry Omen”, afera z Salmanem Rushdie dopiero dochodziła do punktu kulminacyjnego w Wielkiej Brytanii. Jednak nikt nie palił egzemplarzy „Dobrego Omenu”, nikomu nie przeszło to przez myśl.”
NG: „Jednak wszystko jest bluźnierstwem. Technicznie rzecz ujmując, „Dobry Omen” bluźni przeciwko porządkowi religijnemu na ile tylko można. Tym bardziej dziwne wydaje nam się to, że Gollancz (wydawnictwo – przyp. tłum.) wystawił ją do poważnej nagrody religijnej w Wielkiej Brytanii. Poprosili arcybiskupa Canterbury, żeby przysłał do nas wikariuszy na herbatkę.”
Plany na przyszłość?
TP: „Zawsze jest jakaś książka z serii o Świecie Dysku. Widzę to tak, że jeśli nie chcę pisać ich na siłę – jeśli ja chcę je tworzyć, jeśli wydawcy chcą, bym je tworzył i czytelnicy chcą tego samego, mogę pisać. Aktualna książka z serii, „Ruchome obrazki”, traktuje o przemyśle filmowym Świata Dysku. Jest tyle żartów o przemyśle filmowym, że problemem było to, które mają zostać usunięte. To naturalny lep na pisarzy fantasy, bo filmy nie są w żaden sposób rzeczywiste.”
„Dalej, w „Kosiarzu” [kolejnej książce ze Świata Dysku] dowiesz się jak mnożą się centra handlowe i jaka właściwie jest ich celowość. Znasz ideę ‘metażycia’, według której miasta są żyjącymi istotami. Centra handlowe to drapieżniki. Mnożą się na obrzeżach niczym rozgwiazdy na rafie i wysysają życie i ludzi tak, że miasto zaczyna ginąć od środka. To właściwie poboczny wątek w „Kosiarzu”.”
„W kwestii książek o Świecie Dysku nie ma czegoś takiego, jak deficyt pomysłów. Prawdopodobnie zwolnię tempo na małą chwilę, mam zaplanowane inne rzeczy. Będę tworzył kolejną książkę dla dzieci. Jest jeszcze moja powieść science fiction, którą próbuję napisać od trzech lat i muszę ją teraz dokończyć. Skończyłem pierwszy szkic scenariusza „Morta” – może coś z tego wyjdzie, może nie. Ponadto rozważam pomysł komiksu, ale nie ma to nic wspólnego ze Światem Dysku. Nosi tytuł „Stalin” i traktuje o tym, co by się stało, gdyby Superman wylądował w Rosji w 1904 roku. ‘Stalin’ to w ścisłym tłumaczeniu ‘człowiek ze stali’. Nie zamierzam stworzyć szczególnie zabawnego komiksu. Musi być tragiczny nie dlatego, że panuje moda na superbohaterów, ale dlatego, że kiedy zastanowisz się nad historią Rosji, ona jest tragiczna.”
NG: „Co będę robił teraz? Wciąż piszę „Sandmana”. Ubiegłoroczny materiał The Rolling Stone w połączeniu ze zbiorem komiksów uczynił cuda dla zwiększenia czytelnictwa. Pierwsze osiem części zostanie także wydanych przez DC (DC Comics – przyp. tłum.), co oznacza problem z numerowaniem, ponieważ jako pierwsza ukazała się druga część kolekcji. Będę kontynuował „Sandmana” jeszcze przez jakieś dwa lata. „Miracle Man” to świetna zabawa. Robię go dla Eclipse średnio dwa razy w miesiącu. To utopijne SF i robi się coraz dziwniejsze, bo nie mam tu komercyjnych ograniczeń jak przy „Sandmanie”. Następny będzie wyglądał tak, jak gdyby stworzył go Andy Warhol, gdyby tworzył komiksy. Później biorę się za serię komiksów z gatunku horroru, która będzie się ukazywała w Taboo – o Sweeney Toddzie. „Signal to Noise” – seria komiksów stworzona wspólnie z Dave’em McKeanem, która ukazywała się w częściach w angielskim magazynie The Face,zostanie zrealizowana przez Gollancz jako dwie książki. Będziemy ją rozszerzać i jako taka będzie się ukazywała w ich nowej kolekcji komiksów. No i rozpocząłem pracę nad powieścią fantasy, która nie będzie zabawna, a może nawet nie będzie przerażająca. Nazywa się „Wall”.
TP: „Obaj mamy sporo rzeczy do zrobienia. Jeśli więc doliczysz czas na jedzenie i spanie, „Dobry Omen 2” niezbyt się w to wszystko wpasowuje.”
NG: „Najpewniej to się nigdy nie stanie. Zasadniczo wiemy, jak by to wyglądało. Znamy motyw – ‘668, Sąsiad Bestii’.”
TP: „Znamy nawet niektórych głównych bohaterów. Jest jednak różnica pomiędzy siedzeniem i pogaduszkami w stylu: „Hej, możemy zrobić to, możemy zrobić tamto”, a rzeczywistym fizycznym procesem zrobienia tego po raz kolejny. Istnieje pewien problem, mówiliśmy o tym z nonszalancją, ale dziś to niemal zgodne z prawdą – nie ma już nawet 9 tygodni, kiedy znajdujemy się wspólnie na jednym kontynencie.”
— Locus #392, marzec 1991
Tłum. Marta Szał Szałaśna